1999

Przyszłość

ROZDZIAŁ 1

Warto spróbować, kwestia wyboru, kwestia instynktu, czy stawialiście się kiedyś w sytuacji niemalże,  bez wyjścia .. niemalże - ponieważ zawsze istnieje wyjście,  może ostateczne, pewnie ryzykowne i ryzykowne w kwestii swej ostateczności. Człowiek zawsze będzie się chwytał ostatniej deski ratunku, ja - na jego miejscu postąpił  bym tak samo. A czy kiedykolwiek podrzucaliście pomarańczową piłkę koszykową na tle granatowego nieba... Otóż Lucas Mandat podrzucał i wtedy to właśnie postanowił pomalować wnętrze służbowego kompozytu na kolor pomarańczowo- granatowy. Całość wnętrza, w połączeniu z chromowym stylem stanowiła miły i estetyczny widok, cieszący oko nawet tak wybrednego faceta jakim był Good Fellow - pomocnik i przyjaciel Lucasa. Właśnie teraz z powodu błędu mechaników, zatrudniającej ich korporacji stanęli przed rozwiązaniem ostatecznym, ostatecznym i osobliwym.
Korporacja „ Dar Natury „ zajmuje się dostawą wody naturalnej od terenu Eurazji po najdalsze zakątki Lokalnej Supergromady. Ze swą siedzibą, od roku 2018, zatrudnia ponad 200.000 pracowników i jest w posiadaniu 3000 frachtowców. Przy tych liczbach nie łatwo jest wyeliminować błędy podczas kodowania systemów parowania sentencjalnego, a tym bardziej gdy człowiek odpowiedzialny za kodowanie kupuje program kodujący pirackiej firmy.
W wyniku takiej oszczędnościowej polityki  program kodujący zupełnie zdeformował kompozyt Lucasa. Na pokładzie brakowało wielu rzeczy, duża ich część nie nadawała się do użytku, nie było napędu, szyna termojądrowa zniknęła.
Znajdowali się w ramieniu Łabędzia, Naszej Galaktyki, pięćdziesiąt milionów lat świetlnych od celu, którym była Gromada Virgo i dwadzieścia tysięcy lat świetlnych od Ziemi, a dwadzieścia tysięcy to stanowczo za daleko dla silników jonowych.
Good Fellow przyglądał się w lustrze, zawsze tak robił po każdym parowaniu i zawsze mu czegoś brakowało - przynajmniej mamy dużo wody - odwrócił się w stronę przyjaciela, wpatrującego się od dłuższego czasu w ekran, w którym komputer wyznaczył ich dokładną pozycję
-    Jesteśmy przy Układzie podwójnym V404, w którego jądrze znajduje się czarna dziura, jedynie jej  pole grawitacyjne da nam odpowiednią prędkość by się wydostać z tego odludzia..
-    To ryzykowne, minimalny błąd przy rozpędzaniu na granicy horyzontu oznacza, że do świata wypromieniujemy  jako bezład cząstek elementarnych.
-    Ja bym chciał jako proton, bo to chociaż znak plus i nastawia pozytywnie.
-    Czy ja wiem, pozytywnie to znaczy też pozytywny wynik w badaniu na HIVa...


ROZDZIAŁ 2  / system SEM

W roku 2005 Jonatan Kole, dwudziestojednoletni student fizyki przeprowadził eksperyment, ukazujący istnienie światów równoległych inaczej - mniej prawdopodobnych. Do eksperymentu użył żółwia nadając mu robocze imię - Benny.
Benny rozpędzony do prędkości dwustu tysięcy kilometrów na godzinę stał się falą cząstek rozmazanych z pewnym prawdopodobieństwem na tarczy rzeczywistości. Okazało się, że najbardziej prawdopodobny Benny układał się w czterowymiarowej przestrzeni stołu, laboratorium Kole’a. Kole, równolegle bombardując cząstki żółwia masywnymi bozonami wektorowymi spowodował większe prawdopodobieństwo zaistnienia Bennego na przejściu dla pieszych oddalonym o cztery kilometry od laboratorium.
Jednakże źle zakodowane bozony, używane z małą częstotliwością spowodowały liczne błędy.  Pewne atomy, wchodzące w skład ciała żółwia, pojawiły się także w innych częściach czasoprzestrzeni. Niektóre stworzyły molekuły i bardziej skomplikowane związki organiczne, czasem zupełnie nowe i zachodzące na miejsce oryginalnych, tym samym inicjując proces deformacji zwierzęcia.
Benny, który się pojawił na przejściu dla pieszych nie miał penisa i wapna w swej skorupie. Większość cząstek wapna pojawiła się pod sufitem kawalerki pewnej starszej kobiety w odległym o sto dwadzieścia kilometrów St. Louis, penis natomiast niemal w nienaruszonej postaci znalazł się na górnej półce pobliskiej pomarańczarni. Odnaleziono go po dwóch miesiącach od daty eksperymentu. 
Było to wydarzenie rewolucjonizujące dotychczasowe badania dotyczące ruchu i czasoprzestrzeni.
Jonatan Kole przez kolejne trzy lata dopracował systemy kodowania - parowania SEM.  Całe urządzenie, umożliwiające ludziom nieograniczoną podróż w czasoprzestrzeni nazwał cylindrem Kole’a i opatentował  w 2008 roku. W roku 2010 skonstruowano pierwszą maszynę, napędzaną  SEM. Zaczęła się eksploracja kosmosu i masowa kolonizacja. Patentu Kole’a nie udało się utrzymać w ryzach firm rządowych. Coraz więcej pojawiało się nielegalnych cylindrów, akceleratorów Kole’a. Po serii wypadków przeprowadzono największą w dziejach ludzkości kampanię antypiracką. Jest rok 2035.


ROZDZIAŁ 3 / ILUMINACJA

Kompozyt iluminował, co było rutynowym zjawiskiem przy osiąganiu wysokich prędkości, przed nim, tuż poza horyzontem zdarzeń, rozciągała się próżna przestrzeń, rozświetlana przez taniec wirtualnych cząstek. Wokół rozgrzana materia spiralnie opadała na gardziel czarnej dziury. Oczy pilotów od dłuższego czasu skierowane były w kierunku tablicy przyrządów, kontrolujących trajektorie lotu.
     W polu grawitacyjnym osobliwości znajdowali się już cztery i pół minuty,  przeszli na sterowanie automatyczne i powoli tracili przytomność, po aktywacji cylindra pozostawała nadzieja, że masa, z którą obcują nie zakłóci w żaden sposób systemu. Trajektoria tunelu biegła teraz równolegle do horyzontu, z którego ostatni promień światła uciekał wiecznie. Wnętrze kompozytu zaczęło wirować i mienić się hipnotyzującym światłem, system został uruchomiony. Lucas przeżył deja vu, widział siebie i przyjaciela patrzących na zegary, widział gorący tunel i iluminujące wirtualne cząstki. Frachtowiec tracił prędkość, załoga leciała  na Ziemię, odstawić 800 tysięcy ton wody. Good Fellow przyglądał się w lustrze, zawsze tak robił przed każdym przesunięciem równoległym, przejechał parę razy ręką po ciemnych włosach zostawiając na głowie zupełny nie ład.

ROZDZIAŁ 4 / TYTAN


Nigdy mi się nie zdarza budzić się, nawet po koszmarze, spoconym i roztrzęsionym, tak jak na filmach, ja po prostu otwieram oczy.. Dzisiaj w nocy śniłem, że przewoziłem wodę na statku kosmicznym, nie pamiętam szczegółów, przypomniałem sobie o tym gdy obserwowałem rano przez teleskop cienką atmosferę Tytana - największego księżyca Saturna, iluminowała zupełnie jak mój pojazd kosmiczny. Często przypominam sobie urywki snu w ciągu dnia, nazywam to aktywacją snu.
Moim marzeniem jest polecieć na Tytana, jest on jedynym księżycem w układzie słonecznym, posiadającym atmosferę, składającą się głównie z azotu, ciśnienie przy jego powierzchni jest nieznacznie większe niż na Ziemi, 1,6 raza. Gorzej sprawa się ma z temperaturą, jest tam zimno, -180 stopni Celsjusza. W tej temperaturze metan występuje w stanie gazowym, ciekłym lub stałym, zatem na Tytanie mogą padać deszcze, śniegi, mogą istnieć oceany, płynąć rzeki, tryskać wodospady, z tą różnicą, że będą składały się z metanu, a nie z wody.
Może jestem chory i nie zrównoważony, może jestem śmiertelnie chory i nie zrównoważony. Pracuję w drukarni, zajmuję się drukowaniem. Dzień po dniu wojuje z maszynami do drukowania, staram się być dla nich miły, jednak za każdym razem one robią mi na złość, psują się, wtedy tracę kontrolę i zaczynam wariować. Najgorsza jest taka duża, czarna maszyna pod oknem, każdego miesiąca przez siedem dni tryska tuszem, w pozostałe dni wygrana jest moja, jednakże ten jej tydzień jest dla mnie piekłem. Zawsze wtedy, by zachować pozory, zakładam śnieżnobiałe koszule, a gdy awaria się zaczyna, udaję, że nic mnie to nie obchodzi, grzebie bezładnie śrubokrętem przy jej pulpicie i powstrzymuję się od wybuchu histerii, boli mnie brzuch, a to czarne cholerstwo cieknie i jęczy. Pod koniec dnia, umazany tuszem, wiem, że znowu przegrałem i dostaje rozwolnienia, siedzę wtedy w toalecie i rozmyślam nad błękitnym źródłem księżyca Tytana, krystalicznie czystym, zimnym, jest on dla mnie balsamem, łagodzi ból i przynosi wieczną szczęśliwość. Dlatego za każdym razem, przekraczając próg drukarni, myślę o chłodnym źródle, które sprawia, że każdy poranek jest doskonały.
Czterdzieści lat temu w Kansas City przejechałem żółwia na przejściu dla pieszych, nie wiem skąd on tam się znalazł, w każdym razie został przejechany. Oczywiście, że mam wyrzuty sumienia. Jednakże gdybym nie przejechał tego żółwia to Wy byście nie istnieli! nie istniało by Słońce i nasza błękitna planeta, a wiecie dlaczego ? Dlatego, że tak się musiało stać, tak było i jest, a gdyby było inaczej, nie było by was, pytających się dlaczego tak jest. Żyję, od pewnego czasu w odwróconej symetrii, co oznacza, że składam się z antycząstek i śledzę ruch wstecz. Wyobrażacie sobie rozbitą szklankę wracającą w całości na stół ?  Dla mnie to normalka, szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie innej sytuacji, oświećcie mnie!

Teraz powiem wam o Ziemi, zielono - niebieskiej planecie, błękitnej kropce na tle nieskończoności.. Gaja, Matka Rodzicielka, Małżonka Nieba, jestem już młody i niedługo powrócę do jej łona, razem z Nią, do chaosu. Wyobraźcie sobie, cztery miliardy lat i zastanówcie się nad tym :
„ Wymawiając co sekundę jedną liczbę, możemy doliczyć do tysiąca w ciągu jednego kwadransa. Dla miliona potrzeba w tych samych warunkach - zakładając ośmiogodzinny dzień  pracy na liczenie - już całego miesiąca. Aby dojść do miliarda należałaby temu poświęcić całe życie, dzień po dniu, przez osiem godzin, przyjmując wciąż tylko jedną sekundę dla każdej liczby i dożywając jeszcze w tym celu pełnych osiemdziesięciu lat.”  Może ten cytat przybliży wam ogrom liczb z jakimi mamy do czynienia. Około dwadzieścia miliardów lat od mniemanego początku, cztery miliardy naszej planety. Najpierw byli ludzie - Homo sapiens sapiens, stacje międzygalaktyczne, miasta, fabryki, informacje. Dalej - 7 % stałego lądu zajmują lasy tropikalne, w nich mieszka 80% wszystkich owadów i prawie 90 %  naczelnych. W wielkich metropoliach królują głośne samochody i kłęby smogu. Wrzawa ucicha, co trzy lata świat zyskuje od 40  do 35 milionów hektarów lasu tropikalnego, wraz z demontażem fabryk znikają zanieczyszczenia z oceanów i rzek, tempo wzrasta, wszystkie miasta maleją wielokrotnie, miliardy ton papieru zamieniają się w drzewa.. Już nie odróżniam dnia od nocy, obserwuję tylko zmiany makroskopowe - faza ciepła, faza zimna, faza ciepła, faza zimna... Ludzi już dawno nie ma, Gorąca i kwaśna Ziemia pozbyła się ich dawno temu, Sama niedługo będzie rozgrzanym, wirującym dyskiem tworzącym się wokół pewnej gwiazdy drugiej generacji..
 Jakie było tego prawdopodobieństwo ?
 Dokładnie takie, jak to, że spotkamy się kiedyś, w przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz